Jak byłem mały, to popularna była taka zabawa, że ktoś mówił:
Cisza na morzu, wicher dmie,
za chwilę bałwan odezwie się.
A tym bałwanem będzie ten,
kto pierwszy odezwie się.
Cisza na morzu, wicher wieje.
Kto się odezwie – ten zbałwanieje.
Chciałoby się teraz powiedzieć: „Cisza wyborcza, wicher dmie…”
Nie chcę być bałwanem, więc nie będę agitował, tylko opowiem „Polish joke”.
„W pewnym kraju pomiędzy Niemcami a Białorusią rządząca partia na czele największego koncernu paliwowego postawiła faceta bez jakichkolwiek kompetencji, a z kryminalną przeszłością. Facet ten wynajął detektywów, żeby śledzili jednego z najważniejszych polityków opozycji.”
Gdyby ktoś mi coś takiego opowiedział przed 8 laty, bym go wyśmiał, mówiąc, że to absurd. A jednak się zdarzyło.
Mamy ciszę wyborczą, ale mam wrażenie, że to jest cisza przed burzą. Wielką burzą, bo przejść do porządku dziennego nad setkami przestępstw rządzących w ciągu poprzednich 8 lat nie można.
A jutro wybory…
Michał Leszczyński